Internet a sprawa polska
autorem artykułu jest Mateusz Wdowczyk
Fajnie, że można - pisząc artykuł w internecie - odnieść się bezpośrednio do innego artykułu, już napisanego...i to niekoniecznie przez nas. Niechże tak będzie i w tym wypadku. Ja nie będę pisał tak i tego, co i jak napisał Krzysztof Urbanowicz na swoim blogu: http://mediacafepl.blogspot.com/2006/10/internet-jest-rewolucj-ktra-zmienia.htmlNie. Mój wpis będzie miał bardziej „przyziemny” charakter.
Zaczynam.
A więc...Zauważyłem, a może raczej "ostatnio można zaobserwować", że reklamodawcy promując swoje produkty na billboardach, na plakatach, w gazetach rzucają hasła reklamowe, podkreślają walory towaru walorami reklamujących go ludzi…podają numery telefonów, nazwę firmy, lokację, a ostatnio…ostatnio nie obywa się bez adresu internetowego. Zauważyliście to?
Czy jest to jakaś mała rewolucja? Czy świat wokół nas nie zmienia się przypadkiem? A może to nie przypadek? Może to celowo?
Do czego zmierzam? Otóż chodzi mi o to, że Internet zaczyna wypierać…telewizję. Tak, powoli, powoli…ale nie o to chodzi. Internet wypiera „standardowe” nośniki zarówno informacji, jak również komunikacji czy płatności…Internet zaczyna liczyć się na rynku. Ale dość, zmieńmy ton, bo nie o to chodziło, żeby się przerazić…
Każde nowe zjawisko ma swoje plusy i minusy. Internet nie jest tu wyjątkiem.
To, co dziwi to, że od niedawna można siedzieć w domu i z niego nie wychodzić. Internet! Można siedzieć w domu i pracować. Można siedzieć w domu i robić zakupy. Można siedzieć w domu i kupować samochód we Francji. Można siedzieć w domu…
…i poznawać nowych ludzi. Można czytać. Można pisać. Wszystko na komputerze.
Nie dajmy się jednak zwariować. Internet to pomoc, jest takim samym narzędziem jak żelazko, słoik, szczotka, samochód…takim samym, tylko posiadającym kilka funkcji więcej.
Jakie to funkcje? Przelicznik walut, oszczędzanie lasów dzięki elektronicznym fakturom, szybki dostęp do informacji (najróżniejszych przecież!)? A może chodzi o takie „rarytasy” jak uczestnictwo w aukcjach bez wychodzenia z domu? A może o ów egalitaryzm, dzięki któremu „śpiewać każdy może”? Nie wiem. Wiem tylko, że od niedawna wiem o czymś cos pobudziło mnie do refleksji i popełnienia tych kilku niesfornych, a powyższych uwag.
Chodzi o jedzenie. Jestem smakoszem. Mam problemy z nadwagą. Po prostu uwielbiam jeść. Kocham próbować nowych smaków, nowych kuchni, nowych pomysłów…Nie, to nie jest tekst reklamowy. Od mniej więcej trzech lat nie wychodzę z domu. Nie będę Wam pisał dlaczego. Przyjmijcie to za pewnik. Przedwczoraj kupiłem suszarkę do bielizny – dzięki internetowi. Czyż moja wypowiedź nie nabiera w tym kontekście innego znaczenia? Nie zmienia się jej wyraz? Tak, jest ona na wskroś smutna.
Ale wracam do tego, co lubię. Do jedzenia. Cholery dostaję z moim piekarnikiem. Jestem mieszkańcem Piły. Uwielbiam jagnięcinę. Nie mogłem jej upiec. Dacie wiarę? Nie mogłem upiec sobie jagnięciny, a nie miałem jej gdzie dostać. Jagnięcinę zamówiłem. Wiecie jaką? Gotową. Była naprawdę wyborna. Wy.Bo.Rna. Super. Znalazłem ją wpisując w goglach jagnięcia do domu. Wyskoczyła mi oferta www.netkelner.pl Byłem naprawdę wzruszony. W Pile z tą stroną, ze stroną, która akurat wyskoczyła współpracuje tylko jedna restauracja i…i…w natłoku cholernych pizzerii, które zawsze dają to samo…udało mi się znaleźć – przy odrobinie szczęścia…jagnięcinę!
Internet więc nie jest taki zły.
--
Autor jest luźno związany z restauracją x, w której pracował przez jakiś czas. Od pewnego czasu jest uziemiony w domu. Szuka pozytywnych zjawisk i aspektów w internecie
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl