Ja i moje stereotypy

Ja i moje stereotypy
autorem artykułu jest Błażej Biskupski

W blasku zachodzącego słońca siedzę na werandzie i trzymam w ręce zimne piwko. Rozmyślam na d przyszłością, probuje ustalić pewien plan mego życia do trzydziestki. W końcu mam na to już nie całe 12 miesięcy. Po pierwsze, koniec z piwem... przyglądam sę oszronionej butelce i mówię na głos : Jesteś ostatnią butelką muszę coś zmieni,ć zacznę od ciebie...hm...przerzucę się na martini albo nie na czerwone wino!!!
Biorę łyk i czuje jak złoty , zimny płyn przedziera się przez gardło aż do brzuszka...
Mam 29 lat, męża śliczną córeczkę psa...mieszkam z teściami i cóż...inni mają gorzej ale i inni mają lepiej... Z jednej strony moja skromność hamuje mnie przed narzekaniem ale z drugiej strony dlaczego mam się ciągle porównywać z ludźmi, którzy mają gorzej niż ja. Moja ambicja powinna trochę zagłuszyć skromność i powinnam dążyć do czegoś lepszego niż mam, zawsze! A co ja robie? Przez całe życie powtarzam sobie „inni mają gorzej! Dzieci w Zimbabwe nie mają jedzenia a ja pije piwo i zagryzam orzeszki a jak mi chleb w chlebaku zapleśnieje to go do kosza wywalam....nawet nie dam ptaszkom.” Chyba mam zranione poczucie własnej wartości, może dlatego tkwię w jednym miejscu - fizycznie i mentalnie- nie rozwijam sie tak jak powinnam, tylko czekam aż gwiazdka spadnie mi z nieb tak jak było w przypadku mojej ukochanej pierworodnej. W mojej świadomości jest jednak myśl - „ chciałabym mieć jeszcze lepiej!” ale to tylko taka myśl bo nic nie robie w tym kierunku. Co jest jeszcze najciekawsze zawsze znajdę wytłumaczenie na swoje nieróbstwo, na brak działania. Zawsze sie usprawiedliwię.
Biorę kolejny łyczek piwa, robi sie coraz cieplejsze..., a więc, zmienić piwo na inny smaczniejszy trunek...ale po co?! Czy to jest najważniejsze? Oczywiście, że nie!!! to nie zmieni mojego życia i nastawienia do świata, chociaż ktoś mógłby powiedzieć , że alkohol czasem rozjaśnia umysł, ze są tacy bogacze, ludzie biznesu co popijają dobre alkohole i potrafią lepiej analizować i planować swoją przyszłość co w rezultacie owocuje jakimś dochodowym biznesem. W sumie to mam taki stereotyp przed oczami ” człowiek siedzący za polakierowanym biurkiem z doskonałego drewna. Z laptopikiem przed sobą i ze szklaneczką wesky w ręce...no i cygaro”- ale ja nie cierpię palenia papierosów, więc cygaro wymazuje. Kontynuuje rozmyślania” Wiem że ten człowiek ma wielką firmę i ponad 500 osób do dyspozycji...i ma siwe włosy...” Głupota! Czemu ja sie nad takimi sprawami zamiast naprawdę zrobić plan na przyszłość i sie go trzymać. Ale co ja mogłabym robić?! Sprzątać!!! to chyba umiem najlepiej. Zabawne mogłabym założyć firmę sprzątającą. Czyszczenie mieszkań, domów, garaży, ogródków, ulic, biur, mycie okien na wysokościach, sprzątanie aut, szorowanie grobów, sprzątanie kościołów, restauracji, barów, sal weselnych, sklepów, pranie dywanów i wykładzin...wtedy musiała bym zatrudnić co najmniej 50 osób na początek. Kupić odpowiedni sprzęt, załatwić pozwolenia, Ale kto by chciał u mnie pracować i robić to wszystko...ja wiem na czym mój problem polega, gdybym naprawdę tego chciała nie zastanawiałabym sie co ile to? Tylko wzięła bym sie do roboty i zaczęła załatwiać to wszystko, szukać ludzi i informacji o sprawach z pozwoleniem i tak dalej.... ale chyba albo się boje albo mam lenia. Co ja tak myślę, szybciej chyba osiwieję niż ten biznesmen, a ja nawet nie mam jeszcze firmy.

Żona Błażeja

--
Blog biznesowy

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl